Zwykły dzień, patriarchat i kłamstwa

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Codziennie rano, o 8:02, moje oczy otwierają się niemożebnie wolno, a mój mózg powoli i skutecznie zaczyna szukać telefonu, żeby znowu podłączyć się do strumienia życia oraz informacji. Każdego ranka, w okolicach 8:10 robię sobie kawę, oddaję mocz (komu?), a następnie idę sprawdzić ponownie, czy w nurcie internetowym nie ma czegoś, co i dziś potwierdzi potrzebę codziennego wstawania. Może umarł ktoś ważny? Albo chociaż znany? Może w moim kraju będzie lepiej? Może coś wygrałem? A może wynaleziono taką drapaczkę dla mężczyzn, co by można było się drapać normalnie po plecach, ale żeby nie było uczucia tego ciepła i bliskości, które kojarzy się większości mężczyzn z byciem delikatnym, omojboze, itd., co konotuje dziewczęcość, co konotuje homoseksualizm, więc źle, bo wychowaliśmy się w społeczeństwie homofobicznym, gdzie mężczyźni nie mogą płakać, otulać się kocykiem i mówić takich słów jak herbatka albo ciasteczko, bo od razu mamy ciarki w złych miejscach.

Ja się buntuję czasem, więc o 8:15 robię sobie taki rytuał, że mówię takie miłe rzeczy w walce z patriarchatem. Na przykład – nie masz raka, wszystko będzie dobrze, koteczki są śmieszne, choć to kutasy, a taki psztyczek na pszykładek to ni wiadomo co un robi, a ty, Kubusiu, nie musisz wiedzieć też, bo nie jesteś elektrykiem, więc skąd miałbyś, możesz żyć w niewiedzy. O tak!

O 8:30 myślę czy by do kogoś nie zadzwonić, usłyszeć głos ludzki, który powie mi w końcu, czy warto było szaleć tak. Może też wynikać to z tego, że zawsze byłem taki społeczny. Nigdy nie wiem czy to moje społeczniactwo wynikało faktycznie z chęci bycia z ludźmi czy może nadzieją na ciekawą konwersację, w której zabłysnę jakimś wyjątkowym poglądem, że np. stopy są paskudne, chyba że zakryte, wtedy wyglądają jak dwa ogony na których chodzimy i czy to nie dziwne, że ludzie, którzy lubią brukselkę to czasami pedofile? Na pewno tak się kiedyś zdarzyło.

O 9:00 – wciąż pracuję, żeby zarobić na jakieś konsumpcjonistyczne obietnice lepszego dnia. Ostatnio kupiłem sobie biała kurtkę i bardzo ją lubię, ale z racji bycia białą to ciągle jest w praniu. Więc właściwie nie mam białej kurtki.

O 10 zaczynam pisać.

Ale to już nieprawda i nie należy do nas.

Reklama