Cierpienie – jak je zdobyć i co daje?

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Dziś mija ostatni dzień mojego cierpienia. Jestem bardzo podekscytowany. Czekałem długo na tę datę i myślę, że dzięki temu doświadczeniu, będę mógł w końcu zrealizować swoje marzenia.

Wiele osób polecało mi cierpienie jako dobrą alternatywę dla diet czy szkoleń motywacyjnych, na których, z grubsza, dowiadywałem się onegdaj, że mogę. Co? Zasadniczo wszystko. Oczywiście, jeśli nie liczyć profesjonalnej gry na skrzypcach, tenisa stołowego, podrywania 15-latek, tańczenia przez czas dłuższy niż 1 piosenka bez alkoholu, 3 z alkoholem i 5 z innymi środkami odurzającymi, założenia nowej rodziny, podjęcia studiów, które nie kolidują z pracą i realną realizacją swoich pasji, jeśli nie mam zapewnionego roku finansowania tych pasji oraz siebie i kredytów. Ogółem mogę założyć jak biznes na kredyt, do tego to się sprowadzało.

Wracając jednak – cierpienie okazało się strzałem w 10. Nie tylko nie musiałem nic na to wydawać, przyszło do mnie w zupełnie naturalny sposób (a wiadomo, co naturalne to lepsze) i nie miało żadnych skutków ubocznych poza samą esencją siebie. Nie straciłem pracy, czy związku, a nawet nie udało mi się poważnie uszkodzić swojego ciała. Dzięki delikatnemu cierpieniu człowieka w XXI wieku, w rozwiniętym europejskim kraju zrozumiałem, że nie muszę poświęcać się tylko własnym defetystycznym przemyśleniom. O nie! Dzięki cierpieniu uświadomiłem sobie, że tak naprawdę mogę zacząć żyć już teraz, a nie tylko czekać aż bajka ciągnąca się od dwudziestu-kilku lat mojego życia pt. jesteś wybrańcem i zaraz coś Cię wyciągnie z powszedniości egzystencji, bo masz w sobie jakąś magiczną właściwość, o której nie wiesz, powtarzana przez filmy, książki, bajki, anime, mangi, Twoją Starą, a także wiele, wiele innych to tak naprawdę tylko gorzkie wymówki i życie w iluzji!

Cierpienie natomiast, skutecznie przygniotło tę wersję rzeczywistości, przekierowując moją uwagę, jak to również ma miejsce w dorosłym życiu, z filmów o bohaterach na nudnawe dramaty  obyczajowe, gdzie ciągle trzeba coś załatwić. Nie myślę już więc, że o, ale bym pokonał tych kosmitów, ale raczej – ale bym załatwił tę sprawę, dobrze, no przecież wiadomo, że to trzeba zadzwonić do starostwa i na nich nakrzyczeć, klasyczna rzecz, zupełnie nie wiedzą co robią.

Widzę, że jesteście równie podekscytowani, by spróbować cierpienia na własnej skórze, toteż pozwolę sobie już powoli kończyć z jedną tylko adnotacją jako epilog. Nie szukajcie cierpienia na własną kieszeń. Może się to skończyć historią bardziej z thrillera czy horroru niż to, na czym nam zależy. Pamiętajcie – cierpienie nie może być ani za duże, ani za małe, bo staniecie się bohaterem czegoś zupełnie innego, co może wymknąć się Wam spod kontroli. I ostatecznie – powodzenia w tym XXI wieku i rozwiniętym europejskim kraju. Życzę Wam tyle nieszczęścia, co sobie bym nawet nie życzył.

Reklama