RECEPTA NA UŚMIECH

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Otwieram skrzynkę z wiadomościami na Instagramie. Czytam pierwszą: ,,Michał, co Ty robisz, że zawsze jesteś taki uśmiechnięty?”. Druga: „Już myślałam, że męskie odpowiedniki zakręconej pozytywnej mnie nie istnieją”. Trzecia: „Twoje poczucie humoru i Twój dystans do siebie są niesamowite”.

Takie wiadomości mógłbym mnożyć. Odkąd w styczniu 2021 roku na rynku wydawniczym pojawiła się pierwsza powieść mojego autorstwa, nie ma tygodnia, w którym nie otrzymałbym recenzji albo krótkiej wiadomości z wrażeniami od czytelników. Szczególnie ostatni tydzień obfitował w pozytywne reakcje na temat stworzonej przeze mnie książkowej historii. Mam wrażenie, że moja pierwsza powieść rozkwitła na nowo, a duża część osób dopiero teraz dowiedziała się o niej (a tyle przecież trąbiłem w dniu premiery). Czytelnicy odzywają się do mnie. Piszą, że czytają, dobrze się bawią, spędzają wesoły czas z moimi szalonymi bohaterami, a także dają znać, że czekają na więcej. 

Czekam na więcej!” – taka wiadomość natychmiast daje autorowi napęd do pracy i nawet w środku nocy można z pełnym zapałem zasiadać do Worda. 

To ogromna radość widzieć swoją twórczość w rękach czytelników. Jeszcze rok temu trudno było mi to sobie wyobrazić. Będąc szczerym nawet sobie tego nie wyobrażałem, bo uważałem to za nierealne. Dzisiaj to wszystko dzieje się naprawdę. 

Druga grupa wiadomości to takie, które przedstawiłem na początku felietonu. Nie dotyczą mojej twórczości i efektów mojej pracy, ale są wyrazem tego, jak moi obserwatorzy odbierają moją osobę. Ich reakcje są wyrazem sympatii do mnie. Są niezwykłe, bo dają mi do zrozumienia, że ludzie doceniają naturalność, którą prezentuję.

Staram się w mediach społecznościowych pokazywać to jaki jestem naprawdę, zwłaszcza, że czytelnicy na spotkaniach autorskich, tych na żywo oraz online, czy na Targach Książki, a także Plenerach Literackich mają możliwość weryfikacji mojej osoby. Nie chcę kreować się na kogoś kim nie jestem.

Prawdziwe jest moje poczucie humoru, które staram się przemycać w przygotowywanych przez siebie postach. Prawdziwy jest mój dystans do siebie. Nie mam problemu, aby powiedzieć o sobie, że jestem „prostym chłopem, który pisze książki”. Nie stanowi dla mnie problemu, aby pokazać moje błędy, opisać sytuacje, w których zatraciłem umiejętność myślenia, co doprowadziło do mniej lub bardziej komediowych wydarzeń w moim życiu. Nie mam kłopotu żeby powiedzieć o sobie, że w kapeluszu wyglądam jakbym wybierał się do kurnika. Prawdziwy jest mój uśmiech. Zresztą tego chyba nie da się udawać. Nie wiem. Przynajmniej ja nie umiem. 

Przez to, że śmieję się z siebie, opisuję swoją osobę, pokazuję to jaki jestem, czytelnicy pytają o mój uśmiech.  Przede wszystkim skąd go mam i dlaczego aż taki szeroki.

Po pierwsze mam uśmiech, bo od prawie roku robię to co lubię. Odkąd dowiedziałem się, że mogę pisać, a moja twórczość będzie wydawana, szalenie się cieszę. Długo na to czekałem. Teraz mam pracę, o której marzyłem. Robię to co lubię, a w życiu przecież o to chodzi. ,,Jeżeli kochasz to, co robisz – nie przepracujesz ani jednego dnia w swoim życiu”.  Nie do końca się z tym zgadzam, bo pisanie to ogromna i wyczerpująca praca, często da się ją odczuć. Chciałbym, aby o pisaniu mówiono jako o pracy, a nie tylko zestawiano je w kategoriach hobby. Natomiast tak, lubię to i daje mi to wielką satysfakcję.

Po drugie mam uśmiech, bo widzę, że moje pisanie ma sens. Gdyby moja powieść przeszła bez echa, na pewno tej radości byłoby mniej. Książka ciągle zdobywa czytelników, którzy chętnie po nią sięgają. Tworzę, aby mieć odbiór z zewnątrz. Jeśli jest to mój uśmiech rośnie od szóstki do szóstki.

Po trzecie mam wspaniałych ludzi wokół siebie. Mam genialnych przyjaciół, którzy są przy mnie. Wspierają, kibicują, motywują. Dbają o to, abym nie zapominał o sobie siedząc kilkanaście godzin prze komputerem. Czasem wpadają, aby wyciągnąć mnie na spacer albo przynoszą moje ulubione tiramisu. Pamiętają o mnie, chociaż ja w zaawansowanym deadlinie potrafię o nich zapomnieć, bo żyję jedynie życiem swoich bohaterów.

Satysfakcjonująca praca, pozytywny odbiór moich działań, czytelnicy, przyjaciele. Wszystko to składa się na to, że na mojej twarzy gości uśmiech, którym dzielę się z innymi. Wysyłam go w świat. Jednak prawda jest też taka, że ten uśmiech czerpię od ludzi. Wymieniam się z nimi. Ja w swoich komediowych historiach dostarczam uśmiech, bawię czytelników, a oni przez to, że są, czytają, recenzują, powodują, że moja buzia się cieszy. I taka jest moja recepta na uśmiech. 

Reklama