Wartości mniejsze i większe

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Fenomen warszawskich pawilonów nigdy do mnie nie trafiał (być może dlatego, że dałam im jedynie dwie/trzy szansy). Zbierały się tam gromady ludzi najprzeróżniejszych, najczęściej z większą niż mniejszą dawką alkoholu we krwi. Było głośno i często niekulturalnie, bo kultura picia tam zanikała. Pawilonom przyświecał jeden, główny cel – napoić towarzystwo i sprawić, aby była to niezapomniana noc (chyba że komuś urwie się film). W swoim życiowym doświadczeniu również miałam wycieczki po niezapomniane noce, jednakże czasy, kiedy lubiłam rozmowy zaczynające się od „ale wczoraj było!” dawno za mną minęły.

Nie twierdzę, że szalone eskapady zupełnie straciły na wartości, nadal są całkiem cenne, ale nagle czynności prostsze nabrały jej o wiele więcej niżbym się kiedykolwiek spodziewała. Mieliście babcie, które pielęgnowały warzywny ogródek? Piły rano herbatę na zewnątrz? Wychodziły boso z drewnianego domu? Ja miałam to szczęście (ba! nadal mam). Jednak rodzinne grille były niegdyś czymś pomiędzy lekką przyjemnością a powinnością – mama idzie, tata idzie, a jest niedziela, to się nie wymigam.

Teraz, kiedy znajdujesz swoje własne rodzinne grono przyjaciół, grille nabierają nowego znaczenia. Powracasz do porannej herbaty/kawy na balkonie na hamaku, zaczynasz dzień od przeciągnięcia całego ciała, rozluźniasz zmarszczoną jeszcze chwilę temu o wiele częściej twarz. Nie boisz się tak bardzo promieni słonecznych, przypominasz sobie o piknikach, zaczynasz świadomie pielęgnować rośliny, może nawet zasadzisz kilka ziół. Czasem nawet zdejmiesz na zewnątrz buty. Zagrasz w plażówkę lub frisbee.

Te nowo powstałe zależności z pewnością mają po części swoje źródło w aktualnie przeobrażającym się społeczeństwie. Przebodźcowanie z każdej strony sprawia, że w pewnym momencie człowiek staje się zwyczajnie zmęczony. Jak więc wieść szalone życie w stanie wyczerpania? Tylko szaleńczo. Dla balansu wprowadzony zostaje minimalizm, powrót do natury i slow w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Przez długi czas, moja głowa podpowiadała mi, że życie musi być pełne przygód, nowych, szalonych doznań, lekko głupich acz zabawnych zachowań, jednak coraz częściej zastanawiam się nad prostotą (z wyjątkami, oczywiście). Czy rzeczywiście jest w niej coś złego? Osobiście, na ten moment wybieram proste życie, a niech szaleństwo zostanie w mojej głowie.

Reklama