Diabelski anioł

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Artysta bez mecenasa jest jak ryba bez wody. Tak samo Renesans nie istniałby bez możnych mecenasów, szczególnie Medyceuszy. Ludzie żyjący w danej epoce nie znają jej nazwy. Dopiero następne pokolenia, po tym co pozostawili ich poprzednicy, mają prawo ją nazwać, po owocach ją oceniając. I tak w Renesansie narodziło się i miało okazję zaistnieć tak dużo artystycznych geniuszy rywalizujących ze sobą na pędzle i dłuta. Rafael, Leonardo da Vinci, Donatello, Brunelleschi, Verrocchio, Botticelli. Michelangelo Buonarroti rzeźbiąc Dawida miał 25 lat i 18 letnie doświadczenie w zawodzie. Już jako dwunastolatek miał doświadczenie w obróbce kamienia, a jego niezwykły talent został nagrodzony propozycją pracy w znakomitej pracowni artystycznej we Florencji. Miał wielu utalentowanych konkurentów, ale praktycznie każdy ówczesny geniusz artystyczny miał swojego mecenasa sztuki. Każde miasto Italii było praktycznie osobnym państwem, Florencja rywalizowała więc z Rzymem, Siena z Florencją itd. Podobnie jak artyści, rywalizowali również między sobą mecenasi. Michał Anioł trafił szybko pod skrzydła wielkiego rodu Medici. Ci, znani w całej Europie i potężni jeśli chodzi o wpływy bankierzy, zaprosili młodego artystę do zamieszkania w ich florenckim pałacu i zaproponowali mu astronomiczną dniówkę – pięć dukatów dziennie. Michał Anioł zarabiał więcej niż dzisiejsze topowe gwiazdy hollywoodzkie, ale tylko dlatego, że mecenasi pokroju Medyceuszy, jak wielcy dostojnicy kościelni, mieli świadomość czym jest i po co jest Sztuka. Gdyby nie Medyceusze nie byłoby najstarszego europejskiego muzeum – Galerii Uffizi. Twórcą potęgi Di Medici był Kosma Medyceusz, kontynuatorem jego syn Piero, a wnuka Wawrzyńca za to, co po sobie pozostawił nazwano Wspaniałym. To on poszukiwał w najlepszych warsztatach rzemieślniczych młodych talentów do Ogrodu Sztuk, w którym stworzył szkołę dla dobrze zapowiadających się malarzy i rzeźbiarzy. Jeden z najbardziej znanych ówczesnych florenckich właścicieli takiego warsztatu, Dominik Ghirlandai wskazał Wawrzyńcowi właśnie młodego Michelangelo. Wraz z dziećmi Wawrzyńca mógł zgłębiać tajemną sztukę alchemii malarsko-rzeźbiarskiej. Za życia Michała Anioła było aż 13 papieży, ale trzeba przyznać, że sam mistrz żył bardzo długo bo aż 89 lat co nie tylko na tamte czasy jest niezłym wynikiem. Zarówno Juliusz II wielki mecenas i światły papież, jak i Leon X byli jego zleceniodawcami. Papież Juliusz II zlecił Michałowi namalowanie gigantycznego fresku w Kaplicy Sykstyńskiej. Malował cztery lata praktycznie leżąc cały czas na plecach, na wysokich rusztowaniach. Za to arcydzieło zyskał sobie przydomek Il Divino – Boski. W hołdzie wspaniałemu pracodawcy, Bóg Ojciec ma twarz papieża Juliusza II. Jedno z dzieci Wawrzyńca, dawny towarzysz nauki i zabaw Leon-Giovanni został po śmierci papieża Juliusza II jego następcą. Zatem papież Leon X był jednocześnie kolegą Michała Anioła i bliskim przyjacielem rodziny. Leon już ze stolicy Piotrowej zleca mu zaprojektowanie fasady do florenckiego kościoła San Lorenzo, którego fundatorem była rodzina Medyceuszy. Projekt obejmował też mauzoleum Medyceuszy ale nie został zrealizowany do końca. Wykonano dwa z czterech zaplanowanych nagrobków. Dla wcześnie zmarłego syna i wnuka Wawrzyńca. Wawrzyniec spoczął w skromnym niedokończonym grobowcu. Michał Anioł opuścił Florencję by przenieść się do Rzymu w 1496. Cztery lata później ukończył arcydzieło – Pietę. Kunszt artysty można porównać jedynie do Fidiasza. W rok po skończeniu Piety, wraca do Florencji, by mocować się z kawałem marmuru zakupionego przez siebie i dla siebie w Carrarze. Był to odrzucony przez wady strukturalne materiału. Stworzył też posąg Dawida, który budził takie kontrowersje, że nie chciano go stawiać na Piazza dei Signori, przed pałacem Vecchio. Koniec końców na placu stanął. Michał Anioł nie miał ani urody, ani nie był piękny, miał za to niezwykły talent i był tytanem pracy. Gdyby nie podnosił sobie poprzeczki, a inni nie dali by mu szansy, nigdy nie powstałyby wykonane przez niego arcydzieła. Podobno obecnie rodzi się najwięcej uzdolnionych ludzi w zakresie nauk ścisłych. Może ci, którzy po nas przyjdą, nazwą naszą epokę renesansem Bozonowym. Ale nie warto mieć nadziei, Świat przecież dzięki telewizji miał stać się globalną wioską, a jest globalną mordownią.

 

fot.: Paulina Pawłowska

Reklama