Pola są 64, a graczy jest dwóch – “Gambit królowej”

Gambit-Królowej

Ktoś puka do drzwi wołając “mademoiselle”, a w ciemniej łazience młoda dziewczyna wynurza się z wanny pełnej wody. Tak rozpoczyna się “Gambit królowej”, netfliksowa adaptacja powieści Waltera Levisa o tym samym tytule – sceną, której w książce nie przeczytamy. I jest to idealna zapowiedź tego, co czeka widza dalej, bo choć serial ten jest adaptacją dość wierną, to jest też wersją, w której dramatyzm został dodatkowo podkręcony.

Fabuła skupia się na dzieciństwie i młodości osieroconej w młodym wieku Beth Harmon, która podczas pobytu w sierocińcu odnajduje dwie pasje, które przesądzą o jej dalszych losach. Pierwszą są szachy, drugą – środki uspokajające, z uzależnieniem od których Beth będzie musiała zmagać się już zawsze.

Osadzona w latach 50. i 60. dwudziestego wieku historia o genialnej szachistce bardzo gładko tłumaczy się z czarnego druku na kolorowy obraz. Jedną z najsilniejszych stron produkcji jest właśnie warstwa wizualna. Wnętrza luksusowych hoteli, w których Beth przygotowuje strategię na kolejne turnieje szachowe, jej sukienki, buty i torebki, a nawet makijaż – wszystko to wciąga nas w świat tej historii tak skutecznie, że łatwo nam uwierzyć w to, że Beth Harmon, sierota, która zawładnęła światem szachów, istniała naprawdę.

 
Reklama

Nie istniała. Istniały za to zielone pigułki, które łykała. Istniały też uzależnione od nich kobiety, którym lekarze masowo przepisywali leki uspokajające. I choć w serialu widzimy, że uzależnienie to problem dotyczący nie tylko Beth, ale także jej adopcyjnej matki, to jednak produkcja nie podejmuje tego tematu jako szerszego problemu społecznego tamtych czasów. A szkoda.

Nie wybrzmiewają też w serialu, a przynajmniej nie tak mocno, jak w książce, wątki feministyczne. Powieściowa Beth na każdym kroku buntuje się przeciwko temu, że dziewczyna w świecie szachów traktowana jest jako odstępstwo od normy, a ona sama postrzegana jest przez świat głównie przez pryzmat swojej płci, a nie talentu, osobowości, czy nawet uzależnienia. Książkowa Beth, w porównaniu do swojej serialowej wersji, poświęca też dużo mniej uwagi orbitującym wokół niej mężczyznom. Serial uczynił głównym obiektem uczuć Beth mężczyznę, którego spotkała dwa razy w życiu, i o którym w gruncie rzeczy nic nie wiedziała, przez co jej uczucie do niego jest tak bardzo serialowe, a tak mało realistyczne. Choć w książce wątek miłosny jest tylko drugo-, albo i nawet trzecioplanowy, to jednak rozpisany jest on tam dużo wiarygodniej, a powieściowa Beth tęskni za osobą, z którą łączyło ją zdecydowanie więcej niż kilka tajemniczych spojrzeń.

Najbardziej rażącą różnicą pomiędzy książką a serialem było chyba jednak przedstawienie Moskwy. Beth obawiała się jej i wszystkiego, co z nią związane – wrogich Sowietów, obcej kultury i najważniejszego w jej karierze turnieju, a wszystko to manifestowało się w jej głowie w postaci okrutnego miasta. Kiedy jednak przybywa na miejsce, okazuje się, że Moskwa wygląda jak każde inne wielkie miasto, jakie do tej pory widziała. A przynajmniej w książce. Netfliksowa Moskwa zdecydowanie różni się od wszystkich innych lokalizacji przedstawionych w serialu i zgadza się przede wszystkim z amerykańskim o niej wyobrażeniem. Nie ma tu już ciepłych barw Paryża czy Mexico City, jest szarość, szarość i jeszcze trochę surowej szarości.

Uosobieniem tego sowieckiego chłodu jest też postać Borgova, najgroźniejszego szachowego przeciwnika Beth. I tu dochodzimy do polskiego akcentu “Gambitu królowej”, gdyż rolę towarzysza Borgova w serialu gra Marcin Dorociński. I gra ją bardzo dobrze. Jego niezmiennie kamienna twarz pokerzysty (czy też, w tym przypadku – szachisty) wzbudza lęk nie tylko w Beth, ale i w nas, widzach.

W jej roli wybrzmiewają wszystkie odcienie postaci Beth – od przestraszonej nastolatki, przez zagubioną młodą kobietę, po pewną siebie mistrzynię. I wierzymy jej na każdym kroku tej drogi.

Twórcy tej produkcji wzięli na warsztat bardzo dobrą książkę i zrobili z niej świetny serial. Nie jest on stuprocentowo wierną adaptacją, ale też nie ma potrzeby, żeby nią był. Jest oddzielną jednostką, która bardzo dobrze funkcjonuje w ramach swojej formy. Powieść jest surowsza i zostawia nam więcej miejsca na interpretację i refleksję, podczas gdy netfliksowa produkcja podaje nam na tacy więcej elementów. Serial jest bardziej dramatyczny, bogatszy w wątki i postacie. W ostatecznym rozrachunku sprawia to jednak, że ogląda się to bardzo dobrze. Nawet, jeśli o szachach wiemy tylko tyle, że pola są 64, a graczy jest dwóch.

 

Żródło zdjęć: mat. prasowe NETFLIX

Share this post

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

PROPONOWANE