Sfrustrowane wewnętrzne dziecko

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Wejść w energię dziecka, zachwycać się tym, co dokoła, jakby widzianym po raz pierwszy. Zauważać piękno w drobiazgach, cieszyć aromatem kawy, kolorami jedzonych warzyw, śpiewem ptaków, bliskością drugiej osoby i możliwością rozmowy. W zwykłym oddechu wypełniającym płuca po brzegi.

Tak czytamy na stronach specjalistów. Piękne słowa.

Pieprzenie.

Żyłem tak do niedawna. Nie musiałem się tego uczyć. Przeżyłem chwile pełne okrucieństwa i bezwzględności, z racji gangsterskich zamiłowań w przeszłości, i po odcięciu się od tego syfu zrozumiałem, jak piękna jest dziecięca pokora, niewinność i zachwyt, ile w tym ciepła, możliwości i kreatywności.

Śmiej się, nie traktuj życia serio, planuj jak najmniej, zdobywaj się na szaleństwa, bądź odważnym dzieckiem w czasie wolnym i czuj się dobrze sam z sobą… A będą cię traktować jak idiotę.

Nieważne, że podczas spotkań biznesowych czy oficjalnych kolacji jesteś poważnym mężczyzną czy stuprocentową kobietą. Pokaż cień wewnętrznego dziecka, a niczego innego już nie dostrzegą. Osiągnięcia uznają za przypadek, zbagatelizują. Zamienią  w mem, bo sprowadzanie wszystkiego do żartu jest dziś panaceum na wszystko.

Ludzie uśmiechają się i przyznają rację memom, w stylu maszerujących w równym rzędzie mrówek i jednej, wyłamującej się z szeregu, bo ma dość podążania za resztą. Utożsamiają się z mrówką, ale dalej idą za tłumem, bo tak naprawdę nie rozumieją, jak mogliby żyć inaczej, niezdolni wyłamać się z szeregu. A tych, co potrafią, negują i wyśmiewają.

Kiedy trafiają w programach, filmach, artykułach, na treści o tym, jak dobrze pielęgnować w sobie dziecko, przyznają temu rację. Myślą o sobie, że są zwariowani i szaleni.

Nieprawda, nie są, tylko tak im się wydaje. W rzeczywistości nie mają pojęcia, jakie to uczucie. Wystarczy zapytać, co odważnego robią. I co to będzie? Zapalenie blanta? Nachlanie się, imprezowanie i darcie ryja? Pójście do łóżka z nieznajomym?

To głupota, nic więcej.

Większość ludzi w naszym kraju jest drętwa i smutna, przy tym bardzo wyniosła, bo pogardą najlepiej zamaskować kompleksy.

Taka jest polska dorosłość. Wystraszona, bez wyobraźni, krótkowzroczna i pyszna.

Dlatego trzeba traktować ich z surową powagą, inaczej uczucia, podobne do tych, którymi emanują bez krępacji dzieci, dzięki którym codzienność jest lżejsza i kolorowa, dorośli wezmą za słabość, a wtedy wyśmieją i skrytykują, żeby poczuć wyższość.

Więc trzeba kulturalnie, z pełną powagą nie cackać się z nikim, czasami nawet trzymać za mordę. Inaczej dorosły nie zrozumie, bo uśmiech i żart pojmuje na opak.

No trudno. Szkoda.

Reklama