Czas ciszy

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Mam marzenie. I Have A Dream – jak niegdyś Martin Luther King i ABBA. Tyle, że bardzo nierealne w dzisiejszym świecie, zwłaszcza w Polsce, bo zapanował nad tym krajem natłok słów, oskarżeń i kpin. A ich autorzy zwykle pławią się w tym bagnie i szczytują w nim co najmniej kilka razy dziennie. Dlatego marzenie się nie spełni.

Otóż marzy mi się, by zbliżająca się, choć właściwie trwająca już od dawna, kampania wyborcza, była jednocześnie wyborczą ciszą. Weekend milczenia polityków to zdecydowanie za mało, by od nich odpocząć. Wyborca potrzebuje co najmniej miesiąca spokoju, by ocenić sytuację.

Kampania wyborcza irytuje. Irytuje niezwykła aktywnością tych, którzy przez cztery lata nie robili nic, co świadczyłoby o tym, że ludzie choć w niewielkim stopniu są w kręgu ich zainteresowań. Wyjdą pytać czego ludziom trzeba; wyjdą by z nimi rozmawiać, rozdać kremówki i kwiaty, czy nawet naprawić drzwi przypadkowo odwiedzonej osobie. Wyjdą by się mizdrzyć, obiecywać i zapewniać, że „Polki i Polacy”, że „polska wieś”, że „Śląsk i górnictwo”, że „polskie dzieci” i że kto rękę na kościół podnosi, ten…drań.

Potrzebna jest nam miesięczna cisza wyborcza, a nie wyborcza kampania. Dla oddechu, dla złapania dystansu. Pierwszy tydzień tego miesiąca dla uspokojenia emocji; drugi, by zacząć inaczej myśleć o polityce; trzeci, by zamienić słowo z sąsiadem czy bratem, którzy do tej pory byli wręcz wrogami politycznymi; a czwarty tydzień to już postawienie na stole wagi i rozstrzyganie co jest dla nas i dla naszych dzieci, ważne.

W natłoku słów, komicznych czynów, i nakręcającej się wrogości nikt nie jest w stanie samodzielnie podjąć decyzji. Fakt goni fakt, obietnica obietnicę, a przemowa przemowę. Codzienne kroki w coraz gęstszym bagnie nie dają szansy na refleksję, co w tym wszystkim jest istotą egzystencji. Głowa jest ciężka od przechwałek, kłamstw i złych twarzy ludzi butnych. Brzuch ściskają nie motyle, a pijawki. Pięści zaciskają się samoczynnie. I czasem tylko łzy cisną się do oczu patrzących na to co dzieje się z tym krajem. I narodem.

Reklama