Po dwóch godzinach nawet ciekawych rozmów z trójką młodych nie-dżentelmenów, udało mi się opuścić stolik w sposób godny. W momencie, w którym chłopaki zaczęli rozmawiać o swoich planach zakupowych samochodów straciłem chęć na kontynuację tej znajomości. No bo, jak można się podniecać samochodami wyprodukowanymi po roku 96?
Na dodatek, podniecać się środkami transportu w cenie co najmniej dziesięciu lat siedzenia przy biurku jednego z wieżowców w Warszawie.
Poza tym, od 20 min, cztery stoliki dalej, jedna z dam o rudych włosach nie przestaje na mnie patrzeć.
Chciałem jej pomóc, więc wstałem mówiąc – „Panowie instynkt woła“ – nawet nie zareagowali, byli już pijani.
Niewątpliwym sukcesem tych rozmów były 4 drinki dobrego trunku w cenie przekraczającej mój budżet.
Nalegali, że postawią, od razu ustanawiając hierarchię męskości opartą o status materialny.
Siedzę sam, wiedząc, że nie potrwa to długo.
Idzie, pierwsza zaleta – ma pełną szklankę. Nadal jestem na plusie.
Odważna – usiadła. Paznokcie naturalne – świetnie.
Rude włosy splecione w warkocz. Niesamowite, pomyślałem, że takie jeszcze istnieją.
To musi być mój wieczór – pomyślałem.
Jestem Sarah z h na końcu – uśmiecha się.
No, no, rocznik dziewięćdziesiąty piąty wzwyż jak nic, mówię sobie w myślach.
Tatusiowie i mamusie w tych czasach mieli rewolucję w głowach i pełen rozmach, nadając takie imiona.
Polacy chcieli zostać wtedy obywatelami świata.
Na szczęście teraz wracają Janki, Marysie i inne piękne imiona dla słowiańskich piękności.
Siedzimy tak od trzech godzin, rozmowa się klei. Ani razu nie zapytała – czym się zajmujesz? Inteligentna.
Nie wymieniliśmy się instagramem i nie sprzedałem jej całego siebie na dzień dobry.
Dochodzi druga w nocy, ma oczy na zapałki.
– A co Ty taki wypoczęty, świeży? – pyta.
– Bo dzień nudny jest, żyję nocą – tłumaczę. – Opuszczam rolety po godzinie dziesiątej, czasami i jedenastej w zależności od światła i kładę się spać, przesypiam osiem może dziewięć godzin i wychodzę po dziewiętnastej na miasto, nowonarodzony.
– Wow – odpowiedziała, przybliżając się – jesteś szalony. A dlaczego śpisz w dzień?
– Ludzie jacyś inni – odpowiadam – nie odnajduję się. Przyjechałem do Warszawy dwa miesiące temu i nie spotkałem nikogo sensownego. Przerażają mnie hulajnogi, wszyscy mijają się pędem, że nie ma szans na żadną interakcję. A w metrze czytają książki. No jak można czytać w metrze i nie zgubić wątku, kiedy tylko 4-5 stacji i znowu trzeba wyjść i biec. W tym tempie nic bym nie przeczytał. Odpadam. Za dnia ludzie też jakoś inaczej ubrani i bardziej wysportowani. W sensie, chodzą w postawie poprawnej.
– Poprawnej? – zapytała
– No tak albo mają pajączka zainstalowanego na plecach.
– Co to pajączek?
– Eh, nieważne – odpowiadam. – Ludzie inni są za dnia, mówię Ci Sara…h.
Jej oczy mimo, że niedawno zmęczone, nagle świecą się.
– Zobacz Sara h tych z tyłu.
– Ci dwaj, co leżą prawie na stoliku? – pyta.
– Tak, no był z nimi trzeci, ale chyba odpadł. Byłem u niego w wieżowcu dwa dni temu. Młody taki i już ma stanowisko. Chyba ustawiony, jakoś tak siebie określał. Miałem dla nich fotografować wszystkich pracowników, takie zlecenie typu biznes foty.
– Aha.
– No, czekałem na to spotkanie ponad tydzień, a potraktował mnie w 10 min. Nawet nie zerknął w moje portfolio rozumiesz? W ogóle mało patrzył mi w oczy. Rzucił tylko wizytówką, oczekując mojej. Ale nic z tego, ja nie miałem. Zapytał, ile potrwa sesja, ile zdjęć dostaniemy i kiedy będą gotowe. Proszę wysłać ofertę, dziękuję. Do artysty tak!? – pomyślałem wtedy i wyszedłem. A dzisiaj go spotkałem tutaj, odezwał się do mnie i sam zaprosił do stolika z chłopakami, bo chcieli zapytać gdzie takie dziary robiłem. I wiesz, nawet mnie nie poznał. Dwie godziny siedzieliśmy gadając i nie poznał mojej artystycznej gęby sprzed dwóch dni. Ale w ogóle koleś spoko, no ale widzisz, o tej porze, bo o 11 rano był jakiś inny.
– A to Ty taki artysta jesteś? – zapytała. – Nie pracujesz? Jak Ty w ogóle zarabiasz, gdzie mieszkasz?
– No mało zleceń mam jeszcze, parę zaledwie, więc czasem trzeba zaburzyć rytm i zrobić jakieś zlecenie w dzień. Wtedy jestem trochę niedospany i zmęczony, ale zauważyłem, że niczym się nie wyróżniam spośród reszty ekipy, która przecież oddaje swoje godziny życia tej pracy i innym każdego dnia.
– Wiesz – mówi – No trochę wyglądałeś, ale postanowiłam zaryzykować.
– Zaryzykować? – pytam.
– Noo, tak. Wiesz, bo artyści piją trochę w innym barze. Pójdę już. W ogóle, jak myślałeś ,że poruchasz to się zdziwisz. Znajdź porządną pracę, żyj normalnie, może i poznasz normalną kobietę. Chyba nie myślałeś, że możesz mieć taką dziewczynę jak ja, nie mając żadnego zaplecza. Kobiety chcą się czuć bezpieczne, zapamiętaj to. Cześć.
Jeeb w głowie mi się powiedziało. Muszę poszukać tych barów dla artystów. Wychodzę, jest już 3-cia w nocy, a ja w formie.
Ulice puste, w ogóle uważam, że duże miasta najpiękniejsze są nocą. A tak niewielu obserwatorów o tej porze.
Przemieszczam się Marszałkowską, jak pusto!
I jak wszystko to się zmieni za parę godzin
Jedyne dźwięki to pojedyncze samochody, które dodają jakiejś poezji do mojego spaceru.
Jakże by tu ładniej było, gdyby zlikwidować 2/3 tych aut i zostawić tylko stare mercedesy.